Konkursy plastyczne dotyczące "Legendy o powstaniu Ciświcy"



Konkurs Legenda o powstaniu Ciświcy


Legenda o powstaniu Ciświcy

Było to dawno, bardzo dawno temu, gdy kraj nasz porastały gęste, nieprzebyte lasy, poprzecinane rzekami. Okoliczni mieszkańcy niechętnie zapuszczali się głębiej w bory, bo chodziły mrożące krew w żyłach opowieści o dziwach, które ujrzeć tam można. Jedni mówili o złośliwych leśnych skrzatach, które wędrowcom myliły drogę; drudzy o dziwnych zjawach, unoszących się wśród paproci, a jeszcze inni snuli opowieści o drzewach, które chodzą i mówią, a nawet zsyłają na człowieka sen, z którego nigdy się nie obudzi. Czy ludzie w to wierzyli? Nie wiadomo. Ale w głąb lasu, zwłaszcza samemu, nie chodzili.

Mieszkała wtedy w wiosce Jadwisia. Dziewczynka miała dobre i czyste serce. Nikomu złego słowa nie rzekła, dla wszystkich milutka była i uczynna, pracy ciężkiej na roli się nie bała. A piękna Jadwisia była tak, że aż dech zapierało. Włosy miała złociste, oczka błękitne, usta czerwone - jak aniołek jaki. Lubili ją i szanowali wszyscy we wsi. Wszyscy - prócz macochy i dwóch jej brzydkich, leniwych córek. Któregoś dnia z zawiści wypędziły sierotkę z domu i w świat kazały iść. Jadwisia łzami się zalała i poszła przed siebie.

Szła i szła, aż doszła do gęstego lasu. Rosły w nim ogromne dęby i buki, strzeliste jodły i świerki, a nawet brzozy o korze bielutkiej. Na jego skraju stała maleńka kapliczka. Jadwisia padła na kolana, przeżegnała się i tak rzekła:

- Nojświyntszo Paniynko, dej, bym przez las przeszła i nic złygu mi się nie przytrafiuło. Boje sie łokropnie, ale jak mi dopomożesz, to se dum rade. Amen.

Najświętsza Panienka nie odmówiła prośbie Jadwisi, widziała bowiem jej duszę tak czystą jak niebo błękitne. Nagle rozległ się głos przecudny:

- Idź, moje dziecko, spokojnie. Nic złego cię nie spotka. Jesteś pod moją opieką.

Jadwisia najpierw przestraszyła się bardzo, ale już po chwili zrozumiała, że sama Matka Boska się do niej odezwała i pod swoje skrzydła wzięła. Śmiało weszła w las. Szła i szła, aż zapadła noc. Jadwisia musiała znaleźć miejsce na nocleg. Zauważyła kilka drzew rosnących blisko siebie i tam postanowiła zostać na noc. Były to cisy.

Drzewa te miały delikatne igiełki, z wierzchu ciemnozielone, błyszczące, a od spodu znacznie jaśniejsze. Wśród nich czerwieniły się piękne jagody. Jadwisia była tak głodna, że zaczęła je zrywać i jeść, ale uważała, by nie połknąć przypadkiem trujących nasionek. W końcu, znużona, spokojnie zasnęła.

A wtedy stało się coś niesamowitego - cisy zaczęły delikatnie tańczyć wokół śpiącej dziewczyny. Ulitowały się nad biedną sierotką i osłoniły ją swoimi gałązkami. Czuły bowiem, że ma dobre serce.

Nagle na polance pojawiły się dwa diabły. Złe były okropnie, bo kamień wielki dźwigały, upuściły nie tam, gdzie trzeba było i duszę człowieka w ten sposób straciły. Wtem zobaczyły śpiącą spokojnie Jadwisię.

- Nu, nu, nu, a to się num trafiuło! - powiedział jeden z nich.

- Łe jery, jak ślepyj kurze ziorko! Coś mi się widzi, że z połnym miechym du piekła przydymy! - zatarł ręce z zadowoleniem drugi diabeł. - Ej, ty, dziewucha! Łebudź się!

- Ojej, czegu chcecie, panie? - zawołała przestraszona Jadwisia.

- Nic wielkiygu. Dumy ci sporum chałupe i sakwe złotych talarów, ino num, diabłum, świyce zapolisz, a Bogu aby ogarek dosz - kusił diabeł.

- Co żeś powiedzioł, diable rogaty? - krzyknęła Jadwisia. - Jo ci świce mum zapolić? Nieduczekanie twłeje! Uciykej ino zaro, na szage, du piekła, oż se giyry połamiesz! Łe jery, jo ci świyce zapole, czekej no! Du piekła na diabelskie cumpry leć! Ale już!

Diabły wściekły się okropnie. Zaczęły wrzeszczeć jeden przez drugiego:

- Co?! Co żeś powiedziała?! Co godosz? Uwożej no! Czekej no, jo ci pokoże!

Nim jednak zdążyły cokolwiek zrobić, w obronie Jadwisi stanęły cisy i zaczęły je chłostać swoimi gałęziami.

- Łejej! Au, co jest, au, oj, au!!! - krzyczały diabliska wniebogłosy i uciekły.

I tak to piękne cisy obroniły Jadwisię przed złymi diabłami. Rankiem dziewczyna ruszyła w drogę, ale dobrze zapamiętała to miejsce. Sama już nie wiedziała, czy to był sen, czy jawa, a ludzie, którym o tym opowiadała, nie do końca wierzyli jej słowom. Gdy Jadwisia wyszła za mąż, właśnie niedaleko pięknych cisów stanęła chata nowożeńców. Wkrótce powstała tam osada, a mieszkańcy nazwali ją Ciświcą - na cześć cisów i dzielnej Jadwisi, która diabłu powiedziała: "Jo ci świcy nie zapole!"

Autor legendy: Magdalena Rojewska